161 Crew
Skrzywiona pamięć. Patriotyczne narracje, lewicowa historia i sztuczne wyobrażenia o ukraińskiej polityce pamięci narodowej
Temat polityki historycznej w Ukrainie jest u nas praktycznie nieznany. Jedyne co wiemy, to nieliczne doniesienia medialne, często zreszta bardzo sesnacyjne. Tak jak w Polsce są duże problemy związane z działaniem Instytutu Pamięci Narodowej, tak i wśród naszych sąsiadów nie jest pod tym względem różowo, a historia i pisanie jej na nowo staję się elementem gry politycznej. Zapraszamy do artykułu ukraińskiego socjalisty Władysława Starodubcewa.
Słynny cytat prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki o nadaniu Stepanowi Banderze statusu bohatera narodowego.„Chcę poświęcić ten krok jednej sprawie — jeśli chcemy zrozumienia i jedności narodowej, musimy żyć prawdziwą historią. Kłamstwa nie doprowadzą do partnerstwa”
Ta sama osoba zrobiła wiele dla prowadzenia nowej polityki pamięci i badania historii Ukrainy — dostęp do archiwów nigdy nie był łatwiejszy, rozpoczęła proces odtajniania większości radzieckich archiwów i aktywnie promowała badania historyczne. Częściowo był to renesans historii Ukrainy — wolnej od sowieckich i rosyjskich narracji propagandowych.
Ale jednocześnie pojawiły się nowe narracje i tendencje państwowe, bezkrytycznie traktujące historię i upolityczniające ją, zwłaszcza mówiąc o ukraińskich nacjonalistach i ukraińskiej lewicy, próbując sprowadzić całą lewicową tradycję, bez względu na przekonania i poglądy osób, do etykiety „patriotów”, zaprzeczając mówieniu o rzeczywistych poglądach tamtych ludzi. Tworzoną narrację można określić jako etnocentryczną i cywilizacyjną, w której nie ma miejsca na zawiłości i kontrowersje, a co za tym idzie, nie ma w niej miejsca na rzeczywistą historię.
Tendencje te zostały odwrócone przez administrację Janukowycza, która próbowała wprowadzić ponownie rosyjską propagandę i radzieckie narracje w historii — już wcześniej były one silnie prezentowane jako spuścizna po radzieckich akademiach, ale to zaburzenie nie miało trwać długo — a Majdan wzmocnił w studiach historycznych tendencje z czasów Juszczenki.
Państwowa patriotyczna narracja narodowa
W 2006 roku powstał Instytut Pamięci Narodowej, który stał się głównym motorem postępu w tworzeniu nowych koncepcji historii Ukrainy, głównie nacjonalistycznych. Spopularyzował on cywilizacyjną i etnocentryczną koncepcję historii — gdzie sprzeczności między różnymi siłami politycznymi i poglądami ludzi, klas, polityków, regionów stały się drugorzędne, a walka o państwo ukraińskie, samorządność narodu i walka z rosyjskim imperializmem stała się priorytetem. W ten sposób Rosja stała się bytem metafizycznym, takim samym jak Ukraina, niezmiennym i zawsze w tym samym starciu. Nie mówię, że walka z rosyjskim imperializmem i konflikt między narodami nie istniał albo że walka o państwowość i narodowo-wyzwoleńcza nie była realna. Była, ale toczyła się w różny sposób w zależności od okresu i kontekstu historycznego, nie pomiędzy metafizycznymi bytami, ale dynamicznymi podmiotami, a takie podmioty nigdy nie były zjednoczone — walka z czerwonym imperializmem rosyjskim, z białym, z imperium rosyjskim i z putinowską federacją rosyjską nie są jedną historyczną wielką walką pomiędzy metafizyczną Ukrainą i Rosją, ale absolutnie różnymi częściami historii.
Takie podejście utorowało drogę do pomniejszania rzeczywistych przekonań politycznych i kwestii politycznych, społecznych i ekonomicznych w polityce ukraińskiej, przy czym instytut pamięci narodowej heroizuje jednocześnie Petlurę (socjaldemokratę), Skoropadzkiego (prorosyjskiego i proniemieckiego monarchistę, z którym walczył Petlura) i Banderę (etnonacjonalistę), i jakoś jednocząc siły mitu nie mówi o „różnicach” tak radykalnie różnych postaci, ale mówi o ich „wspólnej walce o Ukrainę”, przy czym powstaje pytanie: „Walka o jaką Ukrainę?”.
Próbując skonsolidować społeczeństwo i spopularyzować historię na bazie „walki o Ukrainę”, nowa polityka narodowa skupiła się na promowaniu Bandery i UPA jako bohaterów narodowych, tworząc fasadowe obrazy jego i UPA. Do „konsolidacji społeczeństwa ukraińskiego” wybrano najbardziej kontrowersyjne osoby, prawdopodobnie częściowo po to, aby nie zajmować się wielką historią ukraińskiej lewicy walczącej o niepodległość i wyzwolenie narodowe, która mogłaby łatwo wyłonić wielkie jednoczące postacie, ale aby zajmować się wyidealizowanymi wersjami ruchu prawicowego, bez zajmowania się jego sprzecznościami. I częściowo był to wybór dokonany dawno temu przez sowiecką politykę historyczną, która każdego opozycyjnego Ukraińca nazywała Banderowcem lub Petlurowcem.
W końcu historia przyjęła rolę broni propagandowej, aczkolwiek obronnej, przed silniejszą machiną propagandową Rosji — która aktywnie próbowała zaprzeczyć ukraińskiej tożsamości i jej historii. Rewolucja Majdanu oraz rosyjska okupacja Donbasu i Krymu bardzo wyraźnie stworzyły granice między „nami” i „nimi”, co stało się ogólnym trendem również w pamięci historycznej.
Hołodomor: kapitalizacja tragedii, czyli pytanie: jak bardzo?
Juszczenko wstrząsnął kiedyś środowiskiem historycznym na Ukrainie, mówiąc, że od sowieckich zbrodni Hołodomoru zginęło 10 milionów ludzi. To chyba najwyższa ocena urzędnika takiego szczebla. W związku z tym temat Hołodomoru stał się gorącą kwestią polityczną, jako część ideologicznej walki o dziedzictwo Ukrainy. W sytuacji, gdy w Związku Radzieckim ten akt ludobójczy przemilczano, można zrozumieć chęć zwrócenia uwagi na tę zbrodnię i obrony pamięci o niej. Ale, jak napisał ukraiński historyk Giennadij Jefimienko w swoim artykule „Więcej nie znaczy lepiej, lecz gorzej”:
„Przez pewien czas w społeczeństwie ukraińskim współistniały dwa rodzaje ocen — profesjonalne (naukowe) i, nazwijmy je, emocjonalne, i nie powodowało to nie dających się rozwiązać nieporozumień. A później, mimo prawnego uznania Hołodomoru przez Ukrainę i szereg innych krajów za ludobójstwo, czyli po tym, jak Hołodomor stał się znany w świecie, a nawet mimo podkreślania, że o charakterze zbrodni nie decyduje liczba ofiar, szereg osób w dość agresywnej formie (aż do wezwań do represji wobec tych, którzy opowiadają się za niższą liczbą) zaczęło narzucać społeczeństwu pogląd, że prawdziwy patriota nie może wymienić liczby strat mniejszej niż 7 mln strat. W wyniku tego narzucenia liczba ofiar głodu w czasie Hołodomoru uznawana przez tego czy innego badacza często zaczęła być bezpośrednio uzależniona od definicji ludobójstwa: jeśli nie popierasz wyolbrzymionej liczby ofiar, to nie uznajesz Hołodomoru za ludobójstwo”.
Niestety, takie upolitycznienie doprowadziło do zafałszowań w środowisku akademickim i otworzyło drzwi dla ludzi, którzy na kłamstwach zrobili swoje kariery. Porównanie Hołodomoru do Holokaustu i stale rosnąca liczba ofiar stały się częścią konstruowanego obrazu narracji narodowej, tworząc mit w miejsce prawdziwej tragedii i prawdziwej zbrodni, popełnionej przez bolszewików. Używanie „ideologicznie użytecznej fałszywki” tworzy lekceważącą farsę w dyskusjach, w których z definicji nie powinno jej być.
Mieszane i konstruowane wyobrażenia o bohaterach narodowych
Konstruowanie nowych mitów i wyobrażeń, „ideologicznie użytecznych fałszywek” niestety narastało jako ogólna tendencja. Najwięcej mitów powstało wokół kwestii OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) i UPA (Ukraińska Powstańcza Armia).
Przy bardzo silnej tożsamości ukraińsko-żydowskiej i dumie ze wspólnej historii, kwestia udziału Ukraińców w Holokauście i czystkach etnicznych na ludności żydowskiej w czasach wojny domowej (przede wszystkim Zielonego Atamana) i II wojny światowej stała się tabu, powstało wiele bezkrytycznych publikacji takich autorów jak Wiatrowycz, Kowal i innych. Temat UPA i jej udziału w holokauście i pogromach podczas wojny domowej stał się upolityczniony, a mówienie o tych problemach mogło być postrzegane jako „niepatriotyczne”.
Próbując stworzyć wizerunek patriotycznych bohaterów z UPA, kwestia ich ideologii i udziału w holokauście została oczerniona lub w ogóle zanegowana. Byli „wielkimi bojownikami o przyszłość Ukrainy”
W tej samej ogólnej tendencji wewnętrzne różnice między różnymi grupami UPA i tendencjami politycznymi nie istnieją w takiej narracji, podobnie jak wszystkie ich zbrodnie. Stworzono puste osobowości, skonstruowano mity.
UPA przedstawiana jako zjednoczona siła, która walczyła o niepodległą Ukrainę. Wszystkie „sprzeczne” części jej historii są „wywabione”, a instytut pamięci narodowej nie jest zainteresowany wdawaniem się w przekonania ludzi i w niejednorodność takich ruchów.
Źle przeprowadzona dekomunizacja
Sowiecka okupacja Ukrainy i imperialna przeszłość, wraz z polityką asymilacji kulturowej stworzyły bardzo silną potrzebę refleksji nad jej dziedzictwem, stworzenia silnej, antykolonialnej i antyimperialistycznej wizji, która tylko mogłaby stworzyć przestrzeń do narodowego wyzwolenia.
W związku z tym dekomunizacja była logicznym i postępowym krokiem do uporania się z kolonialną przeszłością.
Jednak przez niekompetencję i polityczne uprzedzenia dekomunizacja częściowo straciła swój antykolonialny i refleksyjny potencjał. Praca z traumami okupacji, asymilacji i ludobójstwa oraz tworzenie nowych i sprawiedliwych narracji postkolonialnych — cele dekomunizacji na Ukrainie nie były realizowane. Zamiast tego, dekomunizacja została wykorzystana jako narzędzie polityczne i jeden z elementów nie refleksji, ale niszczenia historii.
Dekomunizacja była reakcją na kolonialną przeszłość i na działania współczesnej Komunistycznej Partii Ukrainy, która praktycznie była „piątą kolumną” rosyjskiego imperializmu. Neoliberalne rządy używały jej jako narzędzia do promowania uproszczonych, a czasem sfałszowanych narracji, co praktycznie stworzyło niektórym ludziom możliwość zaprzeczania opresyjności reżimu sowieckiego, angażując się w mitologie ukraińskiej władzy, a nie prawdziwą historię. Taka mitologia była wykorzystywana do promowania neoliberalnej wizji Ukrainy i atakowania ludzi o poglądach socjalistycznych jako zdrajców i ludzi o antyukraińskich poglądach.
Wprawdzie część ukraińskich komunistów została usunięta z list dekomunizacyjnych (np. Skrypnyk), ale nie wszyscy, a na tych listach dekomunizacyjnych znaleźli się ludzie, którzy nie uczestniczyli w zbrodniczych działaniach rządu Lenina i Stalina, a nawet próbowali prowadzić politykę proukraińską. Takie postaci, jak Karol Marks, który był bardzo krytyczny wobec rosyjskiego imperializmu, również zostały zdekomunizowane.
Co więcej, władze wykorzystały dekomunizację jako pretekst i uzasadnienie dla reformy kodeksu pracy i pozostałości państwa socjalnego na Ukrainie, twierdząc, że jest to część „sowieckiej spuścizny imperialnej”. Tymi samymi metodami „zdekomunizowano” również przestrzeń publiczną stworzoną w czasach sowieckich, aby zbudować elitarne, skomercjalizowane projekty mieszkaniowe, nowe centra handlowe.
Ukraińska lewica w pamięci historycznej
Na polu politycznym dekomunizacja była atakiem na wszystkich z lewicy. Do przygotowania takich ataków bardzo pomocne były narracje sowieckie i nacjonalistyczne.
Historia Ukrainy to przede wszystkim historia lewicowego oporu. Większość naszych znanych poetów, pisarzy i polityków była socjalistami. Aby wymienić kilka nazwisk: Iwan Franko, Łesia Ukrainka, Julian Baczynski, Mychajło Drahomanow, Wołodymyr Wynnyczenko, Mychajło Hruszewski — wszyscy byli znanymi ukraińskimi socjalistami. Zajmowanie się historią Ukrainy bez zajmowania się historią ukraińskiej lewicy jest niemożliwe. Pierwsze państwo ukraińskie — Ukraińska Republika Ludowa — zostało zbudowane wokół partii socjalistycznych USDLP i UPSR, a większość oporu przeciwko rosyjskiemu imperializmowi pochodziła od ukraińskich socjalistów.
Aby promować własną neoliberalną wizję Ukrainy, nie da się po prostu ignorować takich ludzi — pierwszy premier niepodległej Ukrainy był radykalnym socjalistą, który pod koniec życia był otwartym zwolennikiem komunizmu rad Pannekoka, a wokół pierwszego ukraińskiego niepodległego państwa zbudowano wiele dzisiejszych mitów narodowych.
Aby poradzić sobie z tak silną spuścizną lewicy i jej wzajemnym powiązaniem z walką narodowo-wyzwoleńczą, stosuje się to samo cywilizacyjne i etnocentryczne podejście. Wszystkie socjalistyczne postaci w historii Ukrainy nieoczekiwanie stają się „Patriotami”, „Nacjonalistami”, „Mężami stanu” i tak dalej. O ich socjalizmie rząd mówi jako o „fałszywym trendzie czasu”, całkowicie ignorując dziedzictwo większości ruchów politycznych na Ukrainie do czasów Związku Radzieckiego i w ogóle pierwszego ukraińskiego niepodległego państwa.
Władze sowieckie, głównie w czasach Lenina, a następnie kontynuowane pod rządami Stalina, usilnie starały się przedstawić wszystkich Ukraińców jako nacjonalistów, a ruchy socjalistyczne jako tak zwane „drobnomieszczańskie”. Nieoczekiwanie ta sowiecka narracja stała się bardzo pomocna naszym „dekomunizatorom” w wypłukiwaniu z lewicy wszystkich lewicowych idei. Ukraiński socjalistyczny myśliciel i socjolog Drahomanow stał się ukraińskim liberalnym myślicielem Drahomanowem. Iwan Franko z socjalisty stał się nacjonalistą, i tak dalej.
Niszcząc wizerunek ukraińskiej lewicy, ukrywając lub pomniejszając znaczenie przekonań ukraińskiej lewicy historycznej, utorowali sobie drogę do nazywania wszystkich na lewicy propagatorami obcych, antyukraińskich idei. Nowa polityka pamięci i dekomunizacji nie odrzuciła sowieckich narracji, ale częściowo dostosowała je, z modyfikacjami, do realizacji własnych celów. Dotyczy to zarówno ich relacji z nacjonalistami, jak i z ukraińską lewicą. Zazwyczaj narracja „postkolonialna” konstruowana przez instytut pamięci narodowej była narracją sowiecką odwróconą do góry nogami.
Taka pamięć nie jednoczyła ukraińskiego społeczeństwa i nie produkowała prawdziwych analiz historycznych, ale tworzyła własne mity, aby walczyć z rosyjskimi mitami i realizować własne cele polityczne. Przez pewien czas proces pamięci narodowej miał bardzo progresywny charakter, ale złapany między młotem a kowadłem, zwykle pchał się do granic absurdu.